poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział 3

Ashley


- Skoro już wszystko wiemy to może pójdziemy coś zjeść? - spytałam chowając telefon do kieszeni bordowej ramoneski.
- Nie, bo nie wiemy co jest w tych aktach. - fuknęła Jess.
- Nieważne,jestem głodna. - poprawiłam swoje brązowe włosy.
Jess spojrzała na James'a i zalotnie się do niego uśmiechnęła. Gdyby czegoś od niego nie chciała z pewnością by tak nie postąpiła. Nigdy nie uśmiechnęłaby się zalotnie do żadnego faceta.
Chłopak spojrzał na nią i przewrócił oczami.
- Pamiętajcie. Ostrzegałem was. - niechętnie podał je Jess, która bez namysły otworzyła granatową teczkę.
Spojrzałam jej przez ramię i moim oczom ukazała się lista nieznanych nam nazwisk.
- Co to jest? - spytała zaciekawiona Amy.
- Osoby, które kupiły dużą ilość prochów, a facet który je im sprzedał przetrzymuje Megg. Zależy mu, by je odzyskać. Gdyby lista wyszła na jaw. Koleś byłby już martwy. Już wszystko wiecie? - odpowiedział zniecierpliwiony James.
- Tak, to nam zdecydowanie wystarczy. - Amy posłała w jego stronę szczery uśmiech.
- Hej, naprawdę jestem głodna.
To wszystko było naprawdę niezwykle ciekawe, ale mój żołądek domagał się jedzenie.
- Dobra, dobra. James my już pójdziemy, bo Ash nie da nam spokoju. Przyjedziemy o 16. - poinformowała go Jess.
- Jasne, do zobaczenia.. - w jego głosie wyczułam smutek.
- Do jutra! - pożegnałyśmy się z nim i wyszłyśmy z jego domu na jesienne powietrze.
Z każdym dniem robiło się coraz chłodniej. Nie podobało mi się to, bo zdecydowanie wolę lato, ale zima ma też swoje uroki między innymi Boże Narodzenie, które uwielbiam.
- Jess tym razem ty prowadzisz. - podałam dziewczynie kluczyki.




Amelie


Zajęłam miejsce z tyłu, gdzie mogłam się wygodnie rozsiąść.
W końcu cała kanapa tylko dla mnie.
Lubiłam jazdę w samochodzie, ponieważ miałam wspaniałe warunki do rozmyślania nad milionami dziwnych i trudnych spraw.
W pewnym momencie mój telefon wydał z siebie dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam telefon i ją odczytałam

Przepraszam, nie mogę się z tobą dzisiaj spotkać.
Nathan


Który to już raz w tym tygodniu czwarty czy piąty? Dlaczego znowu mnie wystawił?

Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
Ostatnio coś się między nami psuło. Nie było tak jak kiedyś. Jakiś czas temu spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, a dzisiaj Nathan ogranicza się do jednego słodkiego  sms'a.
- Amy wszystko ok? - przyjaciółka przerwała moje rozmyślania. 
- Nic mi nie jest. Ok? - nie miałam ochoty na zwierzania.
- Znam cie dość długo, by wiedzieć że kłamiesz. Zresztą nie potrafisz kłamać kochana. - męczyła mnie Ash.
- Nathan znowu mnie olał. - odpowiedziałam zrezygnowana.
- Daj sobie z nim spokój. Od początku ci mówiłam, że nie jest dla ciebie.
- Ash, zostaw ją. Niepotrzebnie ją dołujesz. - wtrąciła się  Jess ratując mnie.
- No dobra. Nie martw się Amy spotkacie sie i wszystko sobie wyjaśnicie. - próbowała mnie pocieszać, ale dawało to marny efekt.
- Yhm. - przytaknęłam. 



Jessica 


Kto to do cholery jasnej dobija się nam do drzwi? I tak jeszcze tak wcześnie?! 
Przetarłam moje zaspane i się przeciągnęłam. 
Na zegarku widniała 11:42. No dobra, nie jest tak wcześnie, ale jest niedziela. 
Doczołgałam się do drzwi i z impetem je otworzyłam. Do środka wpadł zdezorientowany Nathan.
- Hej, Jess obudziłem cię? - jakby wcale przed chwilą nie walił do drzwi.
- Nie, wcale. Wstałam tylko po to, aby powalić sobie w drzwi razem z tobą, debilu. - chłopak się zaśmiał.
- Jeszcze chwila, a wybiję ci zęby. - przywitała nas "wesoło' Ashley. Nie znosiła, kiedy ktoś ją budził.
- Wolałbym robić z tobą coś znacznie lepszego. - chłopak najwidoczniej nie wzruszył się jej reakcją.
- Spierdalaj. - odpowiedziała robiąc jednocześnie płatki z mlekiem. 
- Pójdę zajrzeć do Amy. - wyniosłam się z kuchni, by nie słuchać ich głupawych tekstów.
Wchodząc do pokoju Amy ujrzałam okropny bałagan.
Czy ona kiedykolwiek tu sprząta?
- Amy, wstawaj. - dziewczyna nie zareagowała, więc postanowiła użyć czegoś konkretniejszego. 
Weszłam do jej łazienki. Złapałam kubek, w którym miała pastę i szczoteczkę do zębów w międzyczasie wysypując jego zawartość. Nalałam do niego wody, a po chwili zawartość naczynia znalazła się na jej twarzy. 
Dziewczyna od razu się ocknęła.
- Pojebało?! - spojrzała na mnie ze wściekłością w oczach. 
- Spokojnie, Nathan do ciebie przyszedł. Musisz się szybko ogarnąć, bo w tym momencie kłóci się z Ash.
Po moich słowach, dziewczyna szybko się zerwała, a z mojego gardła wydobył się chichot.
- Ej, z czego się śmiejesz? - spytała dziwnie na mnie spoglądając. 
- A tak sobie. - odparłam szybko i wybiegłam z pokoju unikając kolejnych pytań.
- Gdybyś nie był chłopakiem Amy z przyjemnością bym cię stąd wywaliła na zbity ryj. - usłyszałam pełen jadu głos Ash dobiegający z kuchni. 
Przewróciłam oczami.
Nic nowego.
- Możecie się uspokoić? - Ash teatralnie machnęła włosami i ruszyła do swojego pokoju.
Oskarżycielsko spojrzałam na Nathana. 
- Co? Nic nie zrobiłem. 
- Dałbyś jej spokój? - chwyciłam do ręki jabłko.
- A co będę z tego miał?- puścił w moją stronę oczko. 
- No nie wiem, niech pomyślę... Może pełne uzębienie?-zapytałam unosząc do góry jedną brew.
-Grozisz mi ?-zapytał robiąc krok w moja stronę.
-Stary, jeszcze jeden krok a wykastruje cię jak będziesz spał z Amy. - spojrzałam na niego spode łba.
Nie zdążył odpowiedzieć, bo w progu zjawiła się Amelie.
- Dlaczego chcesz go wykastrować? - spytała zaciekawiona i groźnie spojrzała na Nathana.






Nowy rozdział za 2 komentarze ;-)