środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 2

Amelie


James odłożył słuchawkę. Po jego minie można było wywnioskować, że był przerażony.
Spojrzał na nas, a raczej na Jessice. Widać było,że mu się podoba, choć z miny Jess nie można było nic wywnioskować.
- Dobra, to co robimy? - zapytała Ash.
- Nie wiem o który magazyn chodzi, myślę że zadzwonię jeszcze raz i się sprecyzuje. - odezwał się James.
- Zamierzasz im to oddać? - zapytała Jess.
- Muszę jakoś odzyskać siostrę, to moja rodzina muszę ją chronić za wszelką cenę - odpowiedział marszcząc brwi.
- Jess, James ma rację - powiedziała Ash - Gdyby chodziło o kogoś z mojej rodziny,też bym się nie wahała.
-Jeśli tak bardzo zależy im na tych papierach, to musi to być coś ważnego, proponuję zrobić dla nich kopię, a oryginał zachować - stwierdziła Jess. 
- James patrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, ale ona jakby tego nie zauważyła.
- Myślę, że to dobry pomysł-powiedziałam w końcu.
-Dobra chodźcie za mną do biura.Wstałyśmy z czarnej, skórzanej kanapy i poszłyśmy za nim. Stanęłyśmy przed dębowymi zdobionymi drzwiami, a James wyjął z kieszeni klucz i po chwili je otworzył.
Był to pokój urządzony w surowym, oficjalnym stylu. Na środku stało biurko, a za nim znajdowało się duże okno. Pozostałe ściany zastawione były regałami i szafkami pełnymi teczek, pudeł i papierów. W kącie na komodzie stała kserokopiarka. James podszedł do niej i po chwili zaczął kserować kartki. Jess próbowała zajrzeć mu przez ramię,ale James odwrócił się, zasłonił kartki i spojrzał na nią z oburzeniem.
- Powiedziałem, że nie możesz tego zobaczyć. Może ci się coś stać. Wam wszystkim może się coś stać. -rzucił poddenerwowany.
- Eh, zajmujemy się tym od dawna i wciąż żyjemy,więc potrafimy o siebie zadbać - stwierdziła ironicznie
Jess patrząc na niego wyzywająco.
-W to nie wątpię - odparł nie spuszczając wzroku. Postanowiłam przerwać tą interesującą rozmowę zanim komuś stanie się coś złego. Kiedy Jess była zdenerwowana mogła komuś zrobić krzywdę, a martwy James niczego nam nie ułatwi.
-Jess ma racje - przerwałam mu ostrożnie - Naszym zadaniem jest chronić ludzi i dbać o ich bezpieczeństwo. Twoja siostra nie rozpłynęła się w powietrzu, tylko została porwana przez te twoje chore akta. Jak chcesz naszej pomocy to najpierw musimy wiedzieć z kim i o co walczymy - odetchnęłam głęboko kończąc moją mądrą przemowę. Znaczy mam nadzieję,że taka była. Sądząc po minach dziewczyn,które miały szeroko otwarte oczy zaimponowałam im.
-Wow Amy. To najdłuższa wypowiedź jaką kiedykolwiek usłyszałam z twoich ust - Ash była pełna podziwu.
Teatralnie się ukłoniłam.
- Dziękuję,dziękuję - dodałam do mojego przedstawienia.
Ash i Jess zachichotały, a na twarzy Jamesa pojawił się szczery uśmiech.
Dobrze, że rozluźniłam atmosferę.


Jessica


- To co dalej? Jakieś pomysły? - spytałam wyczekująco patrząc na Ash. Zawsze to ona obmyślała plan działania, a ja wszystkiego pilnowałam.
- Co? - spojrzała na mnie pytająco, podnosząc wzrok znad ekranu komórki.
Mogłaby tylko trochę częściej mnie słuchać.
- Pytam czy mamy jakiś plan. - powiedziałam bardzo powoli, aby na pewno wszystko zrozumiała.
- Proszę Jess, nie rób ze mnie debila.
Gdyby wzrok mógł zabijać z pewnością byłabym już martwa.
- Najpierw to musimy dokładnie ustalić gdzie są te magazyny.
James zadzwoń do niego.
Wyczekująco spojrzałam na chłopaka, który zaczął szukać numeru w telefonie. Po chwili porywacz Margaret odebrał. James od razu przełączył na głośnik.
- Czego?! - odezwał się tym samym głosem co ostatnio.
- O którym magazynie mówiłeś?- spytał agent Stone.
- O największym na Brooklynie. Lepiej bądź na czas inaczej nie zobaczysz więcej swojej siostruni.


Margaret



Leniwie otworzyłam oczy. Pierwsze co poczułam to smród...benzyny.
No tak ,dalej byłam w tm ciemnym, zakichanym magazynie. Rozumiem porwanie itd., ale dlaczego tu jest tak ciemno do cholery.
Ciekawe czy mój brat ma w ogóle zamiar mnie uratować.
W tym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz potem zapalono światło, przez co na chwilę oślepłam. To miejsce nie jest takie straszne. Prawdopodobnie jest to magazyn, ale niedawno opuszczony. Tak mi się wydaję. Po co stoją tutaj te pudła? Co to za napis? "ŁATWOPALNE".
Świetnie jak James mnie nie uratuje to mnie spalą. Po prostu super. To będzie efektowna śmierć, ale nie chcę umierać...
-Witaj ślicznotko. Podoba ci się tutaj? - moją uwagę przykuł obleśny, stary typ.
-Taa..Jest zajebiście - odburknęłam.
-Nie pyskuj mała, bo nie będę taki miły. Oby twój brat cię uratował, szkoda by cię było. Wiesz co mnie dziwi? Skoro twój brat jest agentem to dlaczego ty nie jesteś? - po tych słowach facet wyszedł, ale na moje szczęście światła nie zgasił.
Chwila, chwila...Czy ja dobrze usłyszałam? James jest agentem? To niemożliwe! Czemu ten stary dziad się dziwił,że ja nie jestem? Powinnam?
Od początku wiedziałam,że coś nie gra. Moja rodzina okłamywała mnie przez całe moje życie.
Z jednej strony wiele to wyjaśniało, ale z drugiej wolałabym tego nie wiedzieć, ale to nie zmienia tego dlaczego nikt mi o tym nie powiedział?!
W mojej głowie panował istny chaos, ale jednego byłam pewna moje życie nigdy nie będzie takie samo.

środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 1

James


- Kochanie chodź tu na chwilkę! - usłyszałem głos mojej matki.
Nie miałem ochoty na kolejną próbę przekonywania mnie, aby moja siostra pracowała razem ze mną. Jedyne o czym marzyłem w tym momencie to łóżko. Ostatnia misja była wystarczająco trudna, abym był całkowicie wykończony.
- Czego?! -odkrzyknąłem w stronę salonu. Od niechcenia ruszyłem w tamtym kierunku.
Wszedłem do pomieszczenia ujrzałem przestronne jasne wnętrze z elementami w kolorze czerwonym.
Rozsiadłem się na kanapie. Spojrzałem w twarze rodzicom, które były .... zmartwione?
- Co jest? - spytałem ponownie tym razem poważnie .
- Margaret zaginęła, prawdopodobnie wiąże się to z tym co robisz. -  na twarzach rodziców widać było skruchę.
- Już wiecie dlaczego nie chcę, aby ze mną pracowała. Zawiadomię agencje i weźmiemy kogoś kto będzie mógł ją uratować. Nie martwcie się, załatwię to. - przeczesałem włosy palcami.W mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli.
Dlaczego? Po co ktoś miałby ją porwać?...
O kurwa, to te pierdolone akta. Ruszyłem na górę i wykonałem kilka telefonów. Z tego co się dowiedziałem
mają przyjechać dziewczyny, ponoć najlepsze z agencji. Zobaczymy ile w tym prawdy.


Ashley


Siedziałam przy biurku i malowałam paznokcie czerwonym lakierem Chanel, kiedy do mojego pokoju wpadła Jessica.
- Mamy kolejne zadanie! - krzyknęła rozpromieniona. Za każdym razem cieszy się na kolejne misje.
- Świetnie. - odpowiedziałam.
Chwilę później oberwałam od niej poduszką. Moje paznokcie na szczęście na tym nie ucierpiały.
- Ej, a to za co?! - zdenerwowałam się.
- A tak dla zasady - odpowiedziała ze złośliwym uśmiechem.
Niespodziewanie do pokoju wpadła Amy ubrana w piżamę. Tak spędzała soboty.
- Co mamy zrobić? - spytałam jednocześnie razem z Amy
- Stawiasz mi Cole. - rzuciłam do niej.
Obydwie się zaśmiałyśmy.
- Możecie się zamknąć. - krzyknęła zbulwersowana Jess.
- Złość piękności szkodzi - Obróciłam wszystko w żart. Dziewczyna postanowiła to zignorować.
- Zaraz jedziemy do agenta Jamesa, tylko najpierw muszę coś zjeść.
- Zdążą mi wyschnąć paznokcie.
- A ty jak zwykle o jednym.
- Chcecie pizze? -zaproponowała Amy.
- Ja zrobię, a ty się ubierz-rzuciła Jess.
- Dobra, niech ci będzie.
Po chwili w ustach czułam smak pysznej pizzy z serem, co prawda była z mikrofali, ale lepsze to niż nic. Wrzuciłam mojego białego Iphone'a do torebki. Następnie dorzuciłam klucze i portfel.
Byłam gotowa więc ruszyłam do przedpokoju, w którym podłoga była w ciemnym brązie. Ściany były białe z czerwonymi elementami. Szafa, która stała po mojej prawej miała drewniane drzwiczki z biegnącym przez środek lustrem.
- Już gotowa? - zapytała przypominająca już człowieka Amelie.
- Już dawno. Gdzie Jess? - odparłam
- Szuka kluczyków do samochodu.
Jak zwykle była najbardziej odpowiedzialna z nas wszystkich, ale jednocześnie niezwykle roztrzepana.
- Już jestem! -  krzyknęła triumfalnie - Z kluczykami. - dodała
- Możemy w końcu iść? - byłam już lekko poddenerwowana.
Wyszłyśmy z naszego mieszkania. Zamknęłam drzwi i zeszłyśmy na dół. W międzyczasie rozległ się dźwięk, który zawiadamiał o nowej wiadomości.
Amy wyciągnęła Iphone'a i odczytała wiadomość po czym na jej twarzy pojawiła się szeroki uśmiech.
- Nathan napisał,że mnie kocha i za mną tęskni.
- Jak słodko-zagruchała Jess.
Przewróciłam oczami. Nie zazdrościłam jej w żadnym wypadku. Intuicja podpowiadała mi, że coś z nim nie tak. Martwiłam się o Amelie. Nigdy go nie lubiłam.
- Trzymaj - krzyknęła Jessica rzucając we mnie kluczykami, które przechwyciłam.
Najwidoczniej ja miałam prowadzić. Siadłam za kierownicą i odpaliłam silnik białej Tesli. Jessica w między czasie włączyła nawigacje. Okazało się,że to było jakieś 15 minut od naszego mieszkania. Zaparkowałyśmy pod elegancką rezydencją.
- Musimy sobie zbudować taki dom - stwierdziła Amy.
- Zdecydowanie - potwierdziłam.
- Cicho bądźcie, chodźcie - przerwała nam Jess.
Amelie popatrzyła na mnie znacząco.
- Sztywniara - szepnęła i się zaśmiałyśmy.
Jessica zapukała do drzwi. Z niecierpliwością czekałyśmy na to kto nam otworzy. Drzwi, otworzyła nam kobieta, która na pewno nie była James'em .
- Dzień dobry - przywitała się. Starała się uśmiechnąć sympatycznie, ale na jej twarzy malowało się zmartwienie.
- Dzień dobry. Szukamy James'a.
- Ach...To wy jesteście tymi agentkami.- kobieta się ucieszyła - Zaraz go zawołam.
Po chwili w drzwiach ukazała się chłopak mniej, więcej w naszym wieku.
Niezwykle przystojny, czarnowłosy z niebiesko-szarymi oczami, ale zdecydowanie nie w moim typie.
- Cześć, jestem James.- przedstawił się i podał rękę Jess.
- Jestem Jessica, to Amelie ,a to Ashley.
- Miło mi was poznać - najdłużej zatrzymał wzrok na Jess. Chociaż może mi się tylko zdawało.- Chodźcie do środka.
Naszym oczom ukazało się eleganckie wnętrze skąpane w bieli z elementami czerni.
- Siadajcie. Chcecie coś do picia. - zasiadłyśmy na kanapie. Przed nami stał szklany stół.
- Nie dzięki. Lepiej powiedz nam co się stało. - zaproponowałam
- Moja młodsza siostra Margaret, zniknęła. - mówiąc to podał nam zdjęcie ślicznej ciemnowłosej dziewczyny.
- Nie będę ukrywał, że podejrzewam porwanie. Mam coś co jest bardzo ważne nie tylko dla mnie.
- A mogłybyśmy wiedzieć co to jest? - spytała ciekawska Amy.
- Przykro mi, ale nie.To dla waszego dobra. - Spojrzał na nią tak jakby w ogóle nie powinna o to pytać.
- Podejrzewasz kto to mógł by być? Może wiesz gdzie ona jest? Skoro chodzi o okup nie kontaktowali się jeszcze z tobą? - zadawałam pytania z prędkością światła. Wszystko mogło nas przybliżyć do odnalezienia jej.
- Nie, nie... - naszą rozmowę przerwał dzwoniący telefon. James spojrzał na wyświetlacz i z wymownym pytaniem na twarzy odebrał. Od razu przełączył na głośnik. W słuchawce przemówił zmodyfikowany głos.
- Jeśli chcesz odzyskać siostrunię żywą masz przynieść to co moje jutro o godzinie 22.
- Spotkajmy się na przedmieściach w opuszczonym magazynie. Zapomniałbym - na chwilę zapadła cisza.-James, uratuj mnie - to zapewne była jego siostra, która przeraźliwie wzywała o pomoc.